sobota, 7 lutego 2015

Rozdział I: Trzecie Ćwierćwiecze Poskromienia

   Rudowłosa dziewczynka biegła pustą drogą. Jej biała sukienka miała poszarpane brzegi, brudne od pyłu węglowego. Wciąż mijała jakiś ludzi. Niektóre twarze były znajome, a inne widziała po raz pierwszy. Przynajmniej tak się jej wydawało. Postacie migotały i znikały, gdy tylko dziewczynka się zbliżała. Nagle gdzieś z oddali dobiegł ją śpiew. Znajomy głos przebijała się przez mgłę, która otoczyła dziewczynę. Małe serduszko zatrzepotało za szczęścia. Mała postać w bieli ruszyła biegiem w stronę, z której dobiegały słowa piosenki. W pewnym momencie mgła się rozpłynęła, a oczom rudowłosej ukazało się stare drzewo. Szare konary, niczym ramiona sięgały ku dziewczynce. Silny wiatr poruszał wiotkimi gałązkami, świszcząc przy tym cicho. Miedzy rozpostartymi palcami drzewa siedziały czarne ptaki. Spoglądały one na dziewczynkę ludzkimi oczami, jakby ostrzegały ją przed czymś. Mała miała dziwne wrażenie, że nie powinna iść dalej, jednak coś pchało ją do przodu. Jakaś niewyjaśniona siła kazała jej podążać dalej. Nie mogła się temu oprzeć. Nagle dostrzegła coś kołyszącego się pomiędzy suchymi konarami. Dziewczynka zaciekawiona podeszła bliżej. Z małych usteczek wydobył się krzyk na widok znajomej postaci. Na grubym sznurze zwisała młoda kobieta, również odziana w biel. Z bladych ust wylatywały słowa dobrze znanej dziewczynce piosenki:



Are you, are you

Coming to the tree?

They strung up a man

They say who murdered three

Strange things did happen here

No stranger would it be

If we met at midnight 

In the hanging tree



  Rosalie obudziła się zlana potem. Cichy jęk wyrwał się z jej ust na wspomnienie koszmaru. Sara. To imię wzbudzało u kobiety ból w sercu. Czuła, że jej oczy wypełniają się łzami. Ciałem wstrząsnął szloch. Po chwili Rose poczuła, że ktoś ją obejmuje. 
-Spokojnie, kochanie. To tylko sen.
Kobieta obróciła głowę, aby spojrzeć na mężczyznę. Jego silne ramiona przyciągnęły ją bliżej do siebie.
-Przepraszam, Friedie - szepnęła kobieta, wtulając twarz w pierś mężczyzny-Przepraszam, że cię obudziłam. 
-W porządku - uśmiechnął  się delikatnie - i tak zaraz musiałbym wstać.
Pocałował żonę przelotnie w policzek, po czym odrzucił koc na bok i przeciągnął się. Rose ponownie opadła na łóżko. Z pokoju obok dochodziły ją dźwięki przygotowań do wyjścia. Alfred zaraz miał wyjść do kopalni, tak samo jak większość ludzi na Złożysku. Kobieta zakryła oczy ramieniem. Tej nocy znowu śnił jej się ten sam koszmar. Tak samo jak co noc od paru lat. Wciąż nawiedzała ją siostra, ukochana, starsza siostra z pętlą na szyi, powieszoną na drzewie. Ciągle wydawało się jej, że słyszy jej głos, nie wyrażający żadnych emocji, który śpiewał zakazaną piosenkę. Kobieta westchnęła cicho i wstała. Wiedziała już, że nie zaśnie. Otworzyła drzwi do pokoju dzieci. Ośmioletnia Anastazja spała przytulona do starszego o cztery lata brata, Jim'a. Dziewczynka była zdumiewająco podobna do swojej cioci. Te same ciemne włosy, identyczne błękitne oczy. Miała jeszcze czas. Przez najbliższe parę lat nic jej nie grozi. Natomiast Jimmy... To będą jego pierwsze dożynki, pomyślała kobieta zaciskając dłoń w pięść. Nagle coś ją olśniło. Przecież mogła kogoś poprosić o pomoc. Był jej to winien. To co zamierzała teraz zrobić planowała już od dawna, ale teraz miała wreszcie powód i odwagę.
   Wyszła z domu. Chłodny wiatr owiał jej twarz, uwalniając parę kosmyków włosów spod ciasnego koka. Wzięła głęboki wdech, po czym ruszyła drogą, którą pokrywał pył węglowy. Z nieba spadały pojedyncze płatki śniegu, które jednak szybko topniały po zetknięciu z ziemią. Grafitowa spódnica plątała się Rosalie miedzy nogami, gdy przechodziła przez bramę Wioski Zwycięzców. W domostwie Everdeen' ów wszyscy jeszcze spali, za to z domu Peety dochodziły odgłosy porannej krzątaniny i zapach pieczonego chleba. Rosalie stanęła pod następnym budynkiem. Wzięła głęboki wdech i zapukała. Nie chciała dzwonić. Bała się, że jeżeli śpi to dźwięk dzwonka może go obudzić. Ze środka dobiegł ją odgłos tłuczonego szkła. Nagle drzwi się otworzyły, a przed kobietą stanął zarośnięty mężczyzna. W jego oczach dostrzegła gniew, który po chwili zastąpiło zaskoczenie. Haymitch opuścił rękę, w której trzymał butelkę, gotów do uderzenia.
-Rosalie. Co...? Co tu robisz?
Kobieta poczuła nagle jak opuszcza ją cała odwaga. Muszę to zrobić. Dla Jim'a.
-Przyszłam cię o coś prosić.
Mężczyzna rozejrzał się niespokojnie.
-Wejdźmy lepiej do środka - mruknął wpuszczając kobietę do wnętrza domu.  Oczywiście, był świadom podsłuchu, ale uważał, że rozmowa w środku jest bezpieczniejsza niż na zewnątrz, gdzie włóczą się Strażnicy Pokoju.
-Mów - powiedział wprowadzając ją to pomieszczenia. Wszędzie walały się puste butelki, kawałki szkła i nieumyte naczynia. Rose skrzywiła się, gdy do jej nozdrzy dotarł nieprzyjemny zapach mieszanki alkoholu i spleśniałego jedzenia.
-Chodzi o mojego syna... chcę, abyś...
W tej samej chwili rozległo się ponowne pukanie do drzwi. Kobieta podskoczyła. Czyżby to byli Strażnicy?
-Spokojnie - powiedział Abernathy wyczytując z jej twarzy niezadane pytanie - Strażnicy wywarzają drzwi jeśli czegoś od ciebie chcą. Ewentualnie dzwonią jeśli to, hm, papierkowa robota.
I poszedł otworzyć, zostawiając kobietę samą w salonie. Po paru minutach mężczyzna wrócił i usiadł przed telewizorem, włączając go.
-Co się dzieje? - spytała Rosalie spoglądając na ekran, na którym pojawił się herb Kapitolu.
-Obowiązkowy materiał - mruknął mężczyzna.
-Skąd wiesz? - spytała kobieta, przysiadając na jedynym czystym miejscu w pokoju, stoliku do kawy. Haymitch spojrzał na Rosie, jakby to było najgłupsze pytanie na świecie. Ona tylko wzruszyła ramionami. Zawsze była ciekawska. Jego nie powinno to dziwić. Zwłaszcza jego. Po chwili mężczyzna westchnął, a kobieta dostrzegła na jego twarzy lekki niepokój.
-Prim przybiegła tu i powiedziała, że nadadzą program obowiązkowy. W przeciwieństwie do niej nie sądzę, żeby to były zdjęcia z sesji zdjęciowej Katniss.
-Program Trzeciego Ćwierćwiecza Poskromienia? -spytała kobieta, gdy na ekranie pojawił się prezydent Snow. Haymitch tylko pokiwał głową, koncentrując się na małej, drewnianej skrzynce, którą trzymał chłopiec w białym garniturze. Prezydent przypomina dlaczego zostały zorganizowane Igrzyska oraz jak wyglądały poprzednie Ćwierćwiecza Poskromienia. Rosalie zaciska dłonie w pięści, gdy Snow opowiada o Drugim Ćwierćwieczu. Po tamtych Igrzyskach jej siostra zaginęła. Nie miała wątpliwości co do tego, że ją zabito. A wszystko przez to co Haymitch zrobił na Arenie. Jej siostra straciła życie tylko dlatego, że Abernathy zrobił coś co nie spodobało się prezydentowi. Musiał go ukarać, karząc w ten sposób wszystkich jego bliskich i ich rodziny.
-Teraz stoimy w przededniu Trzeciego ćwierćwiecza Poskromienia - obwieszcza prezydent, a chłopczyk w bieli występuje naprzód i wyciąga przed siebie skrzynkę. Rosalie i Haymitch obserwują jak Snow unosi wieko i wyjmuje jedną z wielu pożółkłych, ułożonych w rzędy kopert. Następnie bez wahania odczytuje jej treść:
-W siedemdziesiątą piątą rocznicę, dla przypomnienia buntownikom, że nawet najsilniejsi z nich nie mogą pokonać Kapitolu, trybuci obojga płci zostaną wylosowani z puli dotychczasowych zwycięzców w dystryktach.
Haymitch natychmiast wyłączył telewizor. Pierwsze co dotarło do Rosalie to to, że Jim jeszcze przez rok będzie bezpieczny. Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w ciemny ekran za nim doszła do niej druga, straszna prawda. Przerażona spojrzała na Haymitcha. Mężczyzna siedział otępiały na fotelu, wpatrując się pustym wzrokiem w przestrzeń. Dotknęła delikatnie jego ramienia. Abernathy potrząsnął głową, aby pozbyć się krwawych obrazów sprzed oczu, po czym spojrzał na Rosie.
-Katniss znowu trafia na Arenę - powiedział bez przekonania. Rosalie zdziwiła się, że mężczyzna w takiej chwili mógł myśleć o swojej podopiecznej.
-A Peeta? - postanowiła zaryzykować. Haymitch uśmiechnął się smutno.
-Dla Peety jest jeszcze szansa.
Rosalie spojrzała na niego zaskoczona. Miała wrażenie, ze mężczyzna coś planuje. Planuje coś co niekoniecznie jej się spodoba.
***
   Klatka? Więzienie? Gdyby to było takie proste... Ale nie. Oni nie chcą Cię tak traktować. Przynajmniej tak mówią. Prawda jest taka, że dają Ci wszystko, o czym inni tylko mogą marzyć. Dają Ci luksusowe apartamenty, miękkie kołdry, piękne stroje i wyśmienite jedzenie. 
   Stajesz się ich zabawką. Kanarkiem, który ładnie śpiewa, ale gdy tylko straci głos, dadzą go kotu, bo on łapie myszy. Ale kot też się starzeje. Jak przestanie łapać szkodniki wyląduje na dnie miski psa stróżującego. A przecież pies też kiedyś straci siły. Wtedy zjedzą go głodni ludzie, którzy są tak zdesperowani, że wszystko im jedno. 
   Problem jest w tym, że ja nie mam tego problemu co te stworzenia. A chciałbym. Mogłbym w końcu zasnąć i zapomnieć o ludziach, których straciłem i tych, którzy stracili mnie. Może jakby pozwolono mi umrzeć to spotkałbym wszystkich, którzy już to zrobili, już umarli? Nie wiem. Ale propozycja wiecznego snu wydaje się kusząca. 
   Jednak czuję, że gdybym odszedł, zawiódłbym tych, którzy byli przede mną. Dlatego trwam. Trwam w klatce, wśród tortur duchowych, wciąż mając tą głupią nadzieję. 
   Swoją drogą jestem ciekaw, kiedy zmienili taktykę. Jak miałbym wybierać, wolałam tortury fizyczne. Łatwiej je znieść.

   Finnick odłożył pióro po czym podarł kartkę na drobne kawałki i wrzucił do butelki. Od paru lat wciąż powtarzał tą samą czynność. Zakorkował butelkę, po czym rzucił ją w morze. Jeszcze chwilę obserwował kołyszące się na falach naczynie, które po chwili wpadło na skałę, tonąc. Odair uśmiechnął się lekko.
-Chyba jednak jestem obłąkany - szepnął cicho, pozwalając wiatru porwać swoje słowa.

*********************************************************************************
 Jest pierwszy rozdział. Jesteśmy z niego dumna, choć nie ukrywamy, mógłby być dłuższy. Postanowiłyśmy jednak, że zakończymy tu i teraz. Może w przyszłości uda nam się napisać dłuższe, ale nie chcemy nic obiecywać. Pragniemy również podziękować naszym pierwszym czytelnikom. Wiecie jak trudno uwierzyć w to, że dopiero zaczęłyśmy, a już mamy TRZECH obserwatorów i prawie 200 wyświetleń? Cudowne uczucie. Dziękujemy więc Wam i mamy nadzieję, że będziecie nas wspierać w dalszym pisaniu.
Buziaki
~Ann & Beth
PS Zwiastun - nieudany, który wyglądałby jak pokaz slajdów, gdyby nie ruchome obrazki, ale nasz, a to jest najważniejsze.

12 komentarzy:

  1. Boru, to jest takie... takie... jejku. nawet myśli nie mogę zebrać, takie jest nadzwyczajnie dobre.

    trochę zdziwił mnie ten przeskok od II do III Ćwierćwiecza, ale to wasza historia, a już widzę, że jesteście tak maksymalnie genialne, że i tak jest cacy. nie wiem, czy to któraś z was nadrabia stylem, czy razem tak hipnotyzujecie, ale jedno jest pewne - ja chcę więcej. dłużej. więcej. dłużej.
    JESZCZE CHCĘ, OK?

    poza tym... nie za bardzo ogarniam postaci, kto jest kim dla kogo, i skąd tam, do cholery, Finnick, ale trudno. chętnie przeczytam jeszcze raz, żeby wszystko sobie poukładać w głowie. ale serio, to jest takie cudne, że mogę czytać w kółko, seriously. to trochę dziwne, no ale cóż. trudne życie fangirla.

    weny i żelków, dziewczyny!
    xoxo, Liska
    ps zwiastun jest trochę... ale jest xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, postacie rzeczywiście trudno ogarnąć po pierwszym rozdziale. Ale spokojnie. Wszystko się jeszcze wyjaśni. Przynajmniej mam nadzieję :/

      Co do Finnicka to taki przeskok między dystryktami. Coś takiego jak było w prologu. Ale dzięki za uwagę. Może postaramy się bardziej przejrzyście pisać następne rozdziały.

      Też uważam, że zwiastun jest trochę...., ale Ann się uparła, a z nią ciężko się czasem kłócić. To tego świetnie się przy nim bawiłyśmy, więc nie mam co narzekać.

      Mój styl pisania, MÓJ xD
      Żarcik. Obie mamy swój wielki udział w tworzeniu, co nie jest łatwe, bo oby dwie mamy trudne charaktery.

      Tak, żelki i wena bardzo się przydadzą :*

      Buziaki,
      ~Beth

      Usuń
  2. Nie no...Już leżałam w łóżku gotowa do zasypiania i nagle coś mnie wzięło żeby wejść na komputer a tu:
    PIERWSZY KOMENTARZ OMG

    Ja wiem, że trudno jest to wszystko ogarnąć ,ale się wyjaśni...Chyba xd

    MACIE COŚ DO MOJEGO ZWIASTUNU?! xd Cudownie... Pomijając fakt ,że to ja go sklejałam i to JA walczyłam z YT kiedy nie chciał go przesłać to... nieważne xd


    Boję się. Beth może robić wszystko z postaciami ( oprócz Sary i Haymitcha i...O Rosalie to jeszcze sobie podyskutujemy xd) byle nie było nic o homoseksualistach xd Tak ,chciała zrobić z Gale'a geja.

    Dzięki za żelki<3

    Całuski,
    ~Ann


    OdpowiedzUsuń
  3. Nie musiałaś tego pisać publicznie -,-
    ~Beth

    OdpowiedzUsuń
  4. CO.
    ale Gale i gej? cooo? to by był zbyt duży cios, serio, umarłabym. nie żartuję. to by było takie... uch. nie, żebym była uprzedzona, tylko on jest taki zupełnie nie gejowski, you know xD poza tym, nie wiem, jak on by egzystował xD *wyobraża sobie Gale'a w różowym płaszczyku* to ja może sobie pójdę, zanim zrobię spam...
    xoxo, Liska
    i jeszcze raz żelków, wszyscy kochają żelki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne ♥ Myślałam, że opowiecie/opowiesz o Igrzyskach Haymitcha, ale to nawet lepiej :) Podejrzewam, że jednak Haymitch zgłosi się za Peetę w waszej wersji :D Czekam na nexta i zapraszam do mnie: http://igrzyskaclarissy.blogspot.com/
    xoxo Buziaki
    Suzi

    OdpowiedzUsuń
  6. Zacznę od tego, że mam mega filsy, bo pojawiło się imię Rose. I płaczę, bo tak nazywała się moja pierwsza bohaterka, z którą związałam się emocjonalnie. Dobra, już mogę mówić.
    Zaciekawiło mnie i to bardzo. Poza tym - Haymitch. Chryste, jak ja kocham tego faceta. W każdej wersji. "Jednak czuję, że gdybym odszedł, zawiódłbym tych, którzy byli przede mną. Dlatego trwam. Trwam w klatce, wśród tortur duchowych, wciąż mając tą głupią nadzieję. " To mnie zabiło. Głównie przez wtrącenie tu słowa "nadzieja". Ach, mogłabym mówić na ten temat w nieskończoność. Może nadzieja i jest głupia, ale umiera ostatnia. I tego się trzymajmy. Bo warto wierzyć.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Weny,
    Nals.

    http://hope-hungergames.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nadzieja jest matką głupich, ale warto się jej trzymać.
      Dzięki, że postanowiłaś tu wejść :)
      Buziaki
      ~Beth

      Usuń
  7. Przybywam, przybywam, przybywam, aby płakać.
    Cholera jasna, byłam pewna, że już dawno to skomentowałam. No ale jak widać blogger zeżarł mi kolejny komentarz (drań jeden, no! spalić go na stosie, powiadam), więc wróciłam. Wróciłam. Przybyłam i o zdrowie pytam (nie, nie ważne, nie zwracajcie uwagi na to, jak mocno jestem pieprznięta).
    ((nie umiem pisać sensownych i konkretnych komentarzy. ostrzegam z góry))

    WIDZĘ, ŻE MOJA KOCHANA NALS JUŻ TU BYŁA. I w sumie najpewniej napisałabym to, co ona, bo czytałam jej opowiadanie o Rose i mocno płakałam, więc jak tylko pojawiło się tutaj to imię, to zapłakałam hardo. Ale anyway, trzymacie w niepewności. I zasiałyście ziarnko tajemnicy; to mi się bardzo podoba. Sprawia, że chcę się dowiedzieć więcej. Kim była Sara, kim jest dokładnie Rose...
    EJ, POJAWIŁ SIĘ HAYMITCH. A W BONUSIE DOSTAŁAM KAWAŁEK FINNICKA. Ja naprawdę nie narzekam.
    Dobra, ostrzegałam. Nie jestem w tym dobra. Może mi wybaczycie i jakoś się przyzwyczaicie.
    xoxo, Loks.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie! Ja też nie umiem pisać sensownych komentarzy.
      Bardzo dziękuję, że wpadałaś :)
      Buziaki
      ~Beth

      Usuń
  8. To jest wspaniałe, genialne. Perełka! I najgorsze w tym wszystkim jest to, że został mi do przeczytania tylko jeden rozdział.

    I naprawdę, byłam pod wielkiem wrażeniem. Miałam nawet ciarki na ciele, serio :D

    Pozdrawiam!
    http://www.wattpad.com/user/girl_fantasy

    OdpowiedzUsuń
  9. Doskonałe i znowu zebrało mi się na płacz, przy scenie z powieszoną dziewczyną, która śpiewała :( Przeskok z 1 do 3 ćwierćwiecza dość szybki, ale tak jak powiedziała wcześniej Liska to wasze opowiadanie :)
    Pozdrawiam Lex May

    OdpowiedzUsuń