niedziela, 25 stycznia 2015

Prolog


   Haymitch Abernathy wypatrywał wśród dziewcząt jednej twarzy. Nagle ją zauważył. Stała w grupie najstarszych, ubrana w luźną koszulę. Tak samo jak on wodziła wzrokiem po tłumie. Gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, twarze młodych rozjaśniły szerokie uśmiechy. Mieli swoją wspólną tajemnicę. 
   Burmistrz dystryktu siedział już od dłuższego czasu na swoim miejscu, miętoląc w dłoniach dół koszuli. Na scenę wszedł Pollux Castor. Trudno było go przeoczyć, gdyż jego jaskrawopomarańczowe włosy i garnitur, wyglądający jakby był zrobiony z aluminium, zwracały uwagę. Haymitch prychnął cicho. Nienawidził tego faceta. Nienawidził Kapitolu.
-Świętujemy drugie Ćwierćwiecze Poskromienia, więc życzę wam wspaniałych Głodowych Igrzysk i niech los zawsze wam sprzyja.
Abernathy przewrócił teatralnie oczami, wzbudzając cichy śmiech  u patrzącej na niego dziewczyny. Musieli się śmiać, aby zignorować niepokój, który trawił ich od przebudzenia.
-Jak dobrze wiecie w tym roku losujemy po dwóch trybutów i po dwie trybutki z dystryktu.Ach, cóż za emocje!
Pollux tak irytująco sposób przeciągał samogłoski, że Haymitch miał ochotę do niego podejść i walnąć w ta wygoloną szczękę. Zacisnął jednak tylko zęby, postanowił jakoś przeczekać te wydarzenie.
-Jak zawsze dziewczęta maja pierwszeństwo.
Pomarańczowo włosy podszedł do szklanej kuli z karteczkami. Na każdej z nich widniało imię i nazwisko dzieciaka, które dziś zostanie skazane na śmierć. Haymitch poczuł jak mu się ręce pocą. Nie wylosują jej, pomyślał. Nie wylosują.
-Maysilee Donner! - krzyknął mężczyzna. Haymitch odetchnął z ulgą. Jednak nie trwało to długo. Przecież znał ta dziewczynę. Gwałtownie odwrócił głowę w stronę Maysilee. Stała zaskoczona. Z jej obu stron stały dwie blondynki. Jedna to była jej bliźniaczka, a druga, jeśli się nie mylił, to Malrose. Za nimi stała Ona. Do niej najszybciej dotarło co się właśnie stało. Chwyciła przyjaciółkę za szyję, a z jej gardła wydobył się cichy szloch. Po paru sekundach dziewczyny zostały rozdzielone przez Strażników Pokoju.
   Haymitch nie wiedział kto został wylosowany później. Jakaś dwunastolatka. Nie powinno w ogóle na nią paść. Miała jeden wpis. Chyba, ze zgłosiła się po astragale. Abernathy zacisnął mocnej zęby. Nie mógł teraz o tym myśleć. Nie dotarło również do niego jaki chłopak został wylosowany i pewnie przetrwał by w takim otępieniu do końca ceremonii, gdyby nie dwa słowa.
-Haymitch Abernathy!
Chłopak spojrzał na jaskrawowłosego ze zdumieniem. Pollux trzymał w dłoniach jedną kartkę. Jedną jedyną. Abernathy nie rozumiał co się właśnie stało. Sztywnym krokiem ruszył w stronę podium. Nie bardzo wiedział co robi. Nogi niosły go same.
Obiecałem jej. Obiecałem, że jej nie opuszczę.
Z tłumu dobiegł go głośny krzyk.
Właśnie złamał obietnicę. Zostawiał ją.
Czyjeś chude ramiona owinęły się wokół jego tali.
-Nie zostawiaj mnie - szepnęła dziewczyna.
-Księżniczko...-zaczął cicho Abernathy, ale Strażnicy nie dali mu dokończyć. Odczepili dziewczynę od pleców chłopaka i zaprowadzili go na scenę.
   W tej chwili do Haymitcha coś dotarło.
Właśnie został wylosowany do udziału w Głodowych Igrzyskach. Właśnie został skazany na śmierć.

***
   Siekiera odbiła się od pola siłowego i poleciała nad głową Haymitcha, trafiając w głowę dziewczyny stojącej na przeciw niego. Ta upadła na ziemię, a wokół niej zaczęła się tworzyć szkarłatna kałuża. Chłopak podszedł na drżących nogach do trybutki. Po chwili na jego ustach pojawił się delikatny, lecz smutny uśmiech.
-Wracam do ciebie, księżniczko - wyszeptał- Niedługo się zobaczymy.
   Nie wiedział jak bardzo się mylił.

   ***
-Gdzie jestem?-cichy, niepewny głos rozbrzmiał w pokoju. 
-W Kapitolu-odpowiedział jej umysł.
-Co ja tu robię?
-Płacisz za błędy kogoś kto kłamał, że cię kocha-zachrypiał głos.
-Nieprawda- szepnęła dziewczyna, zaciskając dłonie w pięści - On naprawdę mnie kocha. A ja jego. 
-Tak ci się tylko wydaje...
Po dłuższej chwili z ust dziewczyny padło pytanie:
-Kim jesteś?
***

   Nazywam się Sara Grand. Pochodzę z dystryktu 12. On nazywa się Haymitch Abernathy. Kapitol mi go odebrał.

  Nazywam się Sara Grand. Pochodzę z dystryktu 12. On ma na imię Haymitch. Kapitol mi go odebrał.

   Nazywam się Sara Grand. Pochodzę z dystryktu 12. Kapitol mi Go odebrał. 

   Nazywam się Sara Grand. Pochodzę z dystryktu. Kapitol mi kogoś odebrał. 

   Nazywam się Sara Grand. Kiedyś miałam rodzinę. Kapitol mi Coś odebrał.
   
   Nazywam się Sara Grand. Kiedyś miałam dom. Kapitol mi coś odebrał.

   Nazywam się Sara. Kapitol coś mi odebrał.




Kapitol odebrał mi wszystko co kochałam.
                                                Sara.


6 komentarzy:

  1. Ej, ale... tak nie wolno. Nie wolno doprowadzać mnie do wycia! :P
    Prolog jak prolog, w sensie... niezwykły, ale forma jak zwykle, tylko jeden ciekawi bardziej od drugiego. XD
    Czekam na nn i chyba dodam do obserwowanych ;)
    xoxo, Liska
    lisie-serce.blogspot.com <--- też o Igrzyskach, wpadniecie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się to, jak piszesz. Trochę za krótko, za mało opisów i kiepsko to sobie wyobrazić,ale potrafisz człowieka wzruszyć. Piękne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kto dał pozwolenie ludziom na wymuszanie płaczu? Kto? To jest takie piękne, że łzy same płyną po policzkach *.*
    Mam nadzieję, że każdy następny rozdział będzie jeszcze piękniejszy (i dłuższy). Czuję, że mnie nie zawiedziecie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne, płaczę. Nie przepadam za blogami o Haymitchu, ale wasze wykonanie bardzo mi się podoba.
    Cudowne!!!!!!
    Mockingjay
    ---> wpadniecie? http://hunger-games-peetniss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Dodaje ten komentarz 3 raz, bo ciągle jakieś błędy :P Więc 3 raz dziękuję za zaproszenie, trzeci raz mówię, że zapowiada się wspaniale i że idę śmigac czytać dalej :D

    http://www.wattpad.com/user/girl_fantasy

    OdpowiedzUsuń
  6. Wzruszyłam się :D Dziewczyno jeśli kolejne rozdziały są takie to chyba nie dam rady i bardziej się popłaczę ! Rozdział jest genialny ! Już lecę nadrabiać kolejne rozdziały ^^
    Pozdrawiam Lex May

    OdpowiedzUsuń